piątek, 10 października 2014

„Gdy widzisz kobietę, myśl, że to diabeł! Jest ona rodzajem piekła”


„Gdy widzisz kobietę, myśl, że to diabeł! Jest ona rodzajem piekła”.
Enea Silvio, czyli Papież Pius II (1458-1464)
„Kobieta ma się do mężczyzny tak, jak rzecz niedoskonała i ułomna (imperfectum, deficiens) do rzeczy doskonałej (perfectum)”.
Tomasz z Akwinu.

W całej Europie 60 tysięcy kobiet i mężczyzn padło ofiarą polowań na czarownice. W Polsce, która w świadomości wielu uchodzi za państwo bez stosów, płonęły one także.


Proces o czary (polowanie na czarownice) to proces karny, w którym oskarżonemu stawia się zarzut uprawiania magii.

W Europie najwięcej procesów o czary miało miejsce pomiędzy XV a XVII wiekiem. Ich liczba wzrosła zwłaszcza w okresie reformacji i kontrreformacji, a okres największych prześladowań to lata 1570-1630. Wśród zarzutów stawianych oskarżonym najczęściej pojawiały się: oddawanie czci diabłu lub paktowanie z diabłem, latanie na miotłach, gromadzenie się na sabatach, stosunki seksualne z inkubami lub sukkubami, kanibalizm (w tym wobec dzieci), sprowadzanie chorób, opętań, śmierci, impotencji, niepłodności ludzi i zwierząt, profanacja mszy lub hostii konsekrowanej, spowodowanie gradobicia, zniszczenie plonów, kradzież. Historycy zauważają podobieństwa w procesach o czary i oskarżaniu o mord rytualny, np. zarzut czczenia diabła, porywania dzieci czy wytaczania krwi w celach magicznych. Zauważa się też występowanie obu tych zjawisk w obrębie chrześcijaństwa zachodniego, przy ich braku w kościele prawosławnym.


"...Oskarżonego wprowadza się do izby tortur, gdzie najprzewielebniejszy biskup i
czcigodny ojciec inkwizytor jeszcze raz go zapytują. Jeśli się nie przyzna, rozbiera się go i rozpoczyna tortury".
Tomasz Menghini, "Praktyka urzędu Świętej Inkwizycji, czyli Święty Arsenał"
dzieło dedykowane papieżowi Innocentemu XII, byłemu inkwizytorowi i nuncjuszowi w Polsce.







Czy na pewno tylko czarownice???
"We wczesnym średniowieczu ortodoksja katolicka w jednym rządku umieszczała: Saracena, Żyda, heretyka i czarownika (czarownicę), opatrując ich jedną nazwą: civitas diaboli."
-zaciera się granica pomiędzy czcicielami diabła, czarownikami i heretykami;
-przypisywanie Żydom cech diabelskich (obrzędy szabatu i innych świąt zamkniętych dla gojów) i zdolności magiczne;
-utożsamianie Saracenów i innych pogan z zachowaniami zwierzęcymi (szarańcza, wilki, bydło);
-heretykom zarzuca się uprawianie czarów, rzucanie uroków, przenoszenie duszy do ciała zwierzęcia, czyli maleficja.


Cała jazda zaczęła się po wydaniu "Młota na czarownice"...
"Malleus Maleficarum" ("Młot na czarownice") to książka o magii, spisany przez dwóch dominikańskich inkwizytorów Jacoba Sprengera i Heinricha Kramera.
Tekst ten został po raz pierwszy opublikowany w 1487 i stał się znany jako podręcznik łowców czarownic od XV do XVII wieku. Był uważany za podstawowe kompendium wiedzy o czarnoksięstwie, czarownicach i ich związkach z Szatanem, mimo iż został potępiony przez Inkwizycję już w 1490 i nigdy nie był oficjalnie zatwierdzony przez Kościół katolicki. Autorzy połączyli dawne wierzenia ludowe dotyczące czarnej magii z kościelnym dogmatem herezji. I część mówi o konieczności zrozumienia przez rządzących istoty i zbrodni czarnoksięskich. II część to opis praktyk czarownic i sposobów przeciwstawiania się im. III część zawiera zasady postępowania prawnego przeciwko czarownicom. 
Według ich opinii, czary uprawiają przede wszystkim niewiasty, które są do tego bardziej przystosowane przez naturę, również z uwagi na mniejszą wiarę, jaka ponoć cechuje kobiety. Potwierdzeniem tego ma być samo słowo „kobieta”. Łacińskie słowo femina (kobieta) ma bowiem mieć swoją etymologię w złożeniu: „mniej wiary” (fe = fides, czyli wiara, oraz mina = minus, czyli mniej), ponadto mężczyźni są bardziej odporni na zakusy Szatana przez sam fakt, iż Jezus był mężczyzną. Inne zasady doktrynalne zawarte w Młocie na czarownice głosiły, że wiara w istnienie czarownic jest nieodłączną częścią wiary katolickiej, zaś niedowiarstwo w tej sprawie równa się herezji. Diabelski spisek, który opanował świat, można zwalczyć ludzką dłonią poprzez wiarę i represje. Istotną rolę odegrała tu bulla Summis desiderantes affectibus papieża Innocentego VIII, która upoważniała inkwizytorów do tropienia czarownic.
Większość osób oskarżonych o czary stanowiły kobiety. Mężczyźni stawali zwykle przed sądem rzadziej (np. w Rzeszy w XVI-XVIII wieku stanowili 25% oskarżonych), ale z kolei na peryferiach Europy, to właśnie oni stanowili większość (na Islandii 90%, a w Estonii około 60%). Znacznie też częściej oskarżano osoby z niższych warstw społecznych niż ze stanu szlacheckiego. Jeszcze większa dysproporcja pomiędzy liczbą osób o niższej i wyższej pozycji społecznej widoczna jest gdy rozpatrywać procesy zakończone skazaniem osób oskarżonych.

Uważa się, że publikacja książki spowodowała znaczny wzrost liczby oskarżeń o czary. Jak nietrudno się domyślić, metody śledcze zaproponowane przez autorów nie dawały zbyt wielkich szans na ułaskawienie. Dla przykładu, jeden z testów polegał na wrzuceniu oskarżonej do stawu. Jeśli ta utonęła, znaczyło to, że jest niewinna. Jeśli natomiast utrzymywała się na wodzie, był to znak, że pomagać jej musi Szatan.


Z podręcznika pochodzi poniższy fragment:
„Procedura prowadzenia przesłuchania ma być następująca: Po pierwsze, strażnik powinien przygotować narzędzia tortur, następnie obnażyć więźnia (jeśli jest to kobieta, będzie wcześniej obnażona przez inną kobietę, sprawiedliwą i cieszącą się dobrą opinią). Służy to temu, ażeby udaremnić możliwość ukrycia w odzieniu sił czarcich, które mogą być w nim posiane— czarownice często, nauczone przez Diabła, przyrządzają taki preparat z ciał nieochrzczonych dzieci. Kiedy narzędzia tortur zostały przygotowane, sędzia, osobiście lub za pośrednictwem innego dobrego człowieka, próbuje przekonać więźnia, aby wyznał prawdę dobrowolnie. Jeśli ów nie zacznie jednak jej wyznawać, sędzia rozkaże dozorującemu przygotować więźnia do strapaddo albo innej tortury. Dozorujący mają posłusznie i niezwłocznie wykonywać polecenia. Następnie, podczas modlitwy, odmawianej przez kogoś z obecnych, więzień ma być odwiązany i ponownie zachęcany do złożenia zeznań, przy czym należy dać mu nadzieję, że w razie ich złożenia nie zostanie stracony…”.






I co dalej...?
Jeśli  ani groźbą, ani obietnicą czarownica nie daje się przekonać do wyjawienia prawdy, strażnik ma rozpocząć tortury według przyjętych metod, z większym lub mniejszym natężeniem, w zależności od rozmiarów zbrodni badanego. Podczas gdy dana osoba jest torturowana, musi być jednocześnie pytana zgodnie z artykułami oskarżenia, przy czym rozpocząć należy od pytań o drobniejsze przewinienia, gdyż łatwiej się przyznawać do mniejszych występków, niż do cięższych. Oskarżonym obiecywano, że unikną kary, jeśli tylko przyznają się do winy. Tyle tylko, że sędzia, który obiecał przesłuchiwanemu wolność, był zmieniany następnego dnia przez innego sędziego, który oczywiście nic nie wiedział o obietnicy danej przez poprzednika. Był to zabieg prosty, pomysłowy i skuteczny.

Przed rozpoczęciem badania osoby podejrzanej o czary, należało poświęcić narzędzia tortur i kat mógł już przystąpić do swojej pracy. Tortury dzielono na wstępne i końcowe. Tortury wstępne stosowano, aby zmusić badanego (w większości wypadków badaną) do przyznania się do winy. W tym celu stosowano następujące metody: obnażenie, groźba, związanie, biczowanie, ściskanie i miażdżenie palców, rozciąganie na drabinie.

W raportach sądowych tortury wstępne często były pomijane i mówiło się, że oskarżony przyznał się dobrowolnie. Tortury końcowe stosowano w przypadkach, gdy osoba oskarżona nie chciała się przyznać do winy, gdy milczała oraz po to, by zmusić ofiarę do wydania wspólników. Tortury można było stosować do trzech razy. Do tortur zwykłych zaliczano strapaddo, czyli podwieszanie i rozciąganie. Jako tortury nadzwyczajne stosowano ściskanie. Do metod podstawowych można było dodawać różne urozmaicenia, takie jak chłosta, podpalanie lub przypalanie, miażdżenie palców i tym podobne.

Następną kategorię stanowiły tortury dodatkowe dla przestępstw specjalnych. W takich sytuacjach stosowano obcinanie rąk lub nóg, oślepianie lub rozszarpywanie rozpalonymi do czerwoności obcęgami.

Dobrą ilustrację typowego dnia w sali tortur daje raport sądowy pierwszego dnia tortur kobiety oskarżonej o czary, w Prossneck w Niemczech, w 1629 roku:
Kat związał jej ręce, ściął włosy i umieścił na drabinie. Oblał jej głowę alkoholem i podpalił, co wypaliło jej włosy do korzeni.
Umieścił siarkę pod jej ramionami i na plecach po czym ją podpalił.
Związał jej ręce za plecami i podciągnął ją za nie do góry pod sufit.
Zostawił ją zawieszoną za ręce na trzy do czterech godzin, podczas gdy torturujący udali się na śniadanie.
Po powrocie oblał alkoholem jej plecy i podpalił.
Przyczepił do niej duże ciężary i ponownie zawiesił ją pod sufitem. Następnie umieścił ją ponownie na drabinie, przyłożył do jej ciała chropowatą deskę pełną ostrych nacięć i ponownie podwiesił ją pod sufitem.
Następnie zmiażdżył jej kciuki i duże palce u stóp, przywiązał jej ramiona do kija i w tej pozycji trzymał ją zawieszoną przez kwadrans aż kilkakrotnie zemdlała.
Następnie ścisnął jej łydki i nogi między deskami, poluzowując w trakcie zadawania pytań.
Następnie wychłostał ją biczem do krwi.
Jeszcze raz umieścił jej kciuki i wielkie palce u stóp między deskami i pozostawił ją na stole tortur między 10 rano a 1 po południu, gdy kat i inni funkcjonariusze sądowi udali się na posiłek.




Po południu przybył urzędnik, który sprzeciwił się temu bezlitosnemu postępowaniu. Kobietę ponownie biczowano w okrutny sposób, co zamknęło pierwszy dzień tortur. Następnego dnia rozpoczęto tortury od nowa, lecz ich natężenie nieco zelżało.
Trzeba pamiętać, że cały przewód sądowy prowadzony był z myślą o zbawieniu osoby badanej. Dlatego nie można było dopuścić, aby dana osoba umarła bez wykazania skruchy, żalu i pokory. Temu służyły częste pouczenia, modlitwy odmawiane w trakcie tortur i obfite stosowanie święconej wody. Karę chłosty często wymierzano w czasie, gdy dzwony pobliskich kościołów biły na Anioł Pański.








Tortury miały pomóc oskarżonej osobie w udzieleniu wyczerpujących odpowiedzi na pytania zadawane jej przez sędziów. Oto wybór typowych pytań zadawanych przez sąd:
-Jak zostałaś czarownicą i co się wydarzyło przy tej okazji?
-Kim jest ten, którego wybrałaś na swojego inkuba? Jakie jest jego imię?
-Imię twojego mistrza wśród złych demonów?
-Jaką przysięgę jemu złożyłaś?
-Do podniesienia którego palca cię zmuszono? Gdzie nastąpiło twoje połączenie się z inkubem?
-Jakie demony i jacy inni ludzie uczestniczyli w sabacie?
-Co tam jadłaś?
-Gdzie siedziałaś podczas uczty?
-Co otrzymałaś od swojego Inkuba za stosunek cielesny?
-Jakie diabelskie znamię uczynił inkub na twoim ciele?
-Na jakie dzieci rzuciłaś urok?
-Jakie zwierzęta zaczarowałaś, by padły i dlaczego dokonałaś tych uczynków?
-Kim są twoi wspólnicy w czynieniu zła?
-Z czego sporządzona jest maść, którą smarujesz kij, na którym fruwasz?
-Jakie magiczne słowa musisz wypowiedzieć, aby pofrunąć?
-Jakie burze i nawałnice spowodowałaś i kto ci w tym pomagał?
-Jakie spowodowałaś plagi robactwa i gąsienic?
-Z czego stworzyłaś te szkodniki i kto ci w tym pomagał?
Wszystkie odpowiedzi były skrzętnie zapisywane przez pisarza. Często trzeba było stosować pytania dodatkowe, ponieważ osoba torturowana nie była w stanie wydobyć artykułowanego głosu z powodu zadawanego bólu.
















źródła: http://pl.wikipedia.org/ http://www.national-geographic.pl/ http://www.racjonalista.pl/ http://www.rumburak.friko.pl/ http://www.polskieradio.pl/  "Civitas diaboli vs Inkwizytorzy"- Adam Regiewicz 

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Sekty rodem z Polski...

Tak sobie pomyślałam, że skoro mamy teraz sierpień to napiszę o czymś, co mi się tak jakoś skojarzyło z wakacjami. Pamiętam, że zawsze przed końcem roku szkolnego katechetka lub ksiądz, przestrzegali nas przed pokusami i wzywali do walki z Szatanem. No, cóż... Jedną z rzeczy, których mieliśmy się wystrzegać miały być sekty. Tak jakby latem były bardziej "aktywne"... Szkoda, że niestety nie powiedzieli jak te sekty rozpoznawać i co może się stać, po nawiązaniu kontaktu z nimi. Dlatego też, postanowiłam nieco zgłębić temat i podzielić się z Wami tym, co udało mi się znaleźć.

Czym jest sekta?
Sekta to pierwotnie grupa społeczna powstała na skutek rozłamu (schizmy) wśród wyznawców jakiejś ideologii lub grupa kultowa powołana po doświadczeniu religijnym jej założyciela. Jeden z  typów organizacji religijnej.

Czym różni się kult od sekty?
W sekcie obowiązuje ścisłe posłuszeństwo i przynależność, kult natomiast rządzi się nieco "luźniejszymi" prawami tzn. niektóre osoby mogą równocześnie formalnie przynależeć np. do Kościoła.

Czy związek wyznaniowy to sekta?
Nie, socjologiczne to dwa różne pojęcia. W ustawodawstwie polskim, sekta nie wlicza się do związku wyznaniowego.

Szybki podział, aby niczego teraz nie pomylić:
Socjologowie religii dzielą organizacje religijne na cztery typy: kościoły, wyznania, sekty i kulty.
kościół– najczęściej największa spośród typów organizacji religijnych; hierarchiczna, rządzona najczęściej autokratycznie; duchowieństwo stanowi wydzieloną, wyspecjalizowaną grupę.
wyznanie– struktura demokratyczna lub hierarchiczna; profesjonalne duchowieństwo; współpraca z innymi związkami wyznaniowymi.
sekta– najczęściej najmniejsza spośród typów organizacji religijnych; demokratyczna lub autokratyczna, zwarta; członkostwo nabywane przez wybór lub doświadczenie nawrócenia; mała różnica między duchowieństwem i pozostałymi członkami; funkcje duchowne czysto wykonywane dorywczo przez nieprofesjonalistów.
kult– mała charyzmatyczna organizacja, bardzo zwarta, najczęściej wokół jednej osoby.

Kilka najpopularniejszych sekt (podobno w Polsce może być ich nawet 300!):

Kościół Scjentologiczny. 
Kościół Scjentologiczny został uznany przez Parlament Europejski za jedną z najgroźniejszych sekt w Europie. Nie przeszkadza to jednak w tym, że na całym świecie ma on coraz więcej zwolenników, w tym wiele gwiazd. Jego wyznawcami są na przykład John Travolta, Tom Cruise i Will Smith. Scjentolodzy reklamują się jako organizacja pomagająca w rozwoju duchowym. Za pomocą specjalnych seansów oczyszczania człowiek wielokrotnie powraca do wydarzeń dla niego niemiłych, aby absolutnie się od nich uwolnić. Tak naprawdę taka terapia to zwykła psychomanipulacja.




Kościół Zjednoczeniowy Moona. 
Głównym celem Kościoła Zjednoczeniowego jest zbudowanie Królestwa Bożego na Ziemi. Według wyznawców Moona, Jezus nie doprowadził do końca swojej misji, gdyż nie założył Prawdziwej Rodziny. Tę misję musi dokończyć osoba, która stanie w tej samej pozycji co Jezus po to, aby wszyscy byli wolni od grzechu pierworodnego. Wierzą oni, że tę misję otrzymał Sun Myung Moon w Korei (w wieku 16 lat objawił mu się Chrystus, upoważniając go do dokończenia dzieła zbawienia, poprzez założenie wielkiej rodziny).





Światowy Kościół Twórcy. 
Ta jedna z najgroźniejszych sekt na świecie powstała w 1973 w Stanach Zjednoczonych. Szybko jednak rozprzestrzeniła się na inne kraje i dotarła w latach 90. również do Polski. Ideologia sekty jest rozwinięciem poglądów Adolfa Hitlera. Szerzy wiarę w wyższość białej rasy. Głosi konieczność wybuchu Świętej Wojny Rasowej, aby usunąć ze świata Żydów, Murzynów i inne rasy „błotne”. Największym grzechem są kontakty seksualne z przedstawicielami innych ras.







Satanizm.
Początek określa się na rok 1966, kiedy to Sandor Anton La Vey powołał Kościół Szatana, a dwa lata później wydał Biblię Szatana. Głównym założeniem satanistów jest wiara w to, że światem nie rządzi dobro, ale zło. Ponadto zło zawsze zwycięża dobro, dlatego nie warto oddawać czci Bogu, który jest słabszy, ale raczej silniejszemu Szatanowi. Sataniści to jedna z najgroźniejszych sekt, z której odejście grozi śmiercią.
Główne ośrodki tej sekty w Polsce to Szczecin, Gdańsk, Warszawa i Wrocław.







Christianie.
To sekta działająca w dużych polskich miastach, głównie w Warszawie, Gdańsku i Łodzi. Posiada niewielu członków, dlatego każdy z nich zobowiązany jest do prowadzenia misji, aby przekonać jak najwięcej osób do swojej religii. Sekta opiera swoją naukę na kolejnej „jedynie prawdziwej” interpretacji Biblii. Jej członkowie twierdzą, że są „prawdziwymi chrześcijanami”, choć żaden z Kościołów chrześcijańskich ich nie uznaje. Naczelne przykazanie sekty brzmi: „Kto opuści matkę i ojca swego, będzie podwójnie wynagrodzony”. W związku z powyższym grupa nie tylko głosi zasady wychowania dzieci poza środowiskiem rodzinnym, ale wyspecjalizowała się również w uprowadzeniach małoletnich. W sekcie obowiązuje bezwzględna wspólnota materialna. Wiąże się to z tym, że każdy członek musi oddać wszystko, co ma, na potrzeby ugrupowania. Może to być nawet spadek czy mieszkanie. W przypadku wykluczenia z sekty nic nie zostanie mu zwrócone.

Sekta Rajneesha. 
Prawda dla Rajneesha była kategorią wymyśloną przez człowieka, tak jak pojęcie dobra i zła. Jego filozofię cechował monizm – uważał, że nie ma różnicy pomiędzy dobrem a złem i że to ludzie wymyślili aspekt wartościujący. Była to bardzo łatwa i wygodna doktryna, która w praktyce oznaczała, że wszystko jest dozwolone.










Ananda Marga. 
Ruch stawia sobie ściśle polityczne cele, kierując się w pewnym stopniu w stronę idei faszyzujących. Kilkakrotnie ruch był podejrzewany o morderstwa. Ruch był również oskarżany o planowanie akcji terrorystycznych, jak również o tworzenie dziecięcych bojówek terrorystycznych. W historii ruchu pojawiły się również oskarżenia o przemyt i handel narkotykami. Ruch stosuje silne środki dyscyplinarne i metody nacisku.










Bractwo Zakonne Himavanti. 
Według wielu badaczy ten ruch religijny jest jedną z najgorszych sekt destrukcyjnych w kraju. Wywodzi się z Polski i został założony przez Ryszarda Matuszewskiego. Oto ich credo: „Wielu księży pedofilów w Polsce popełnia samobójstwa. Zboczeni pedofilią bywają często także harcmistrze czarnego katolickiego harcerstwa, katecheci, katoliccy psychologowie i psychiatrzy na usługach wojtyłowego kościoła, a katolickie rodziny zastępcze dorabiają się na adoptowanych dzieciach, które potem bestialsko mordują. Wielu ludziom wydaje się, że świat zwariował, a Kościół katolicki opętał jakiś demon, któremu nie mogą podołać nawet kościelni księża egzorcyści, którzy zresztą sami bywają ciężko zboczeni”.











Niebo. 
Adepci żyją w całkowitej izolacji od świata. Nie pozwala się na korzystanie z opieki lekarzy, przydziela mężów i żony, nie pozwała posyłać dzieci do szkoły. W sekcie dochodzi do przypadków wyłudzenia majątków. Raport BBN podaje: „We wspólnocie (…) «Niebo» zmarło, wg zeznań byłych członków, co najmniej kilkoro noworodków, które przyszły na świat w siedzibie sekty bez opieki lekarskiej, nie były szczepione ani też rejestrowane w USC. Przywódca sekty zabraniał również jednemu z wyznawców wyjazdów do szpitala na dializy, co mogło być przyczyną śmierci chorego”.





Wspólnota Niezależnych Zgromadzeń Misyjnych “Rodzina” .
Została założona w 1968 roku w USA przez baptystycznego pastora Davida Berga, zwanego Mose David, akceptuje naukę o rychłym przyjściu Antychrysta i Chrystusa; usługi seksualne jako „chwyt apostolski”. Grupa, która może liczyć nawet 300 osób, jest drugą co do zagrożenia sektą w Polsce. Powstała w latach 60. w Stanach Zjednoczonych. Opiera swoje założenia na nieskrępowanym seksie, który stanowi główną bazę ideologiczną wspólnoty. Obecnie członkowie sekty przebywają w specjalnych zamkniętych ośrodkach, gdzie poddawani są praniu mózgu. Do dzisiaj zdarzają się przypadki demoralizacji młodzieży, molestowania seksualnego i propagowania pornografii. Ośrodki grupy znajdują się w Warszawie, Wrocławiu, Piasecznie i Karpaczu.






Świątynia Słońca.
Sekta założona w Stanach Zjednoczonych przez Pauline Sharpe, która twierdziła, że duchy przekazują jej orędzia, w których informują ją o przyszłych losach świata. Założycielka przyjęła imię Nada Yolanda, współtworzyła sektę Wzniośli Mistrzowie. Jej rzekome objawienia uznają też członkowie sekty Powszechny i Triumfujący Kościół. Świątynia Słońca jest sektą apokaliptyczną, zwiastującą i czekającą na rychły koniec świata. 48 członków Zakonu Świątyni Słońca w Szwajcarii popełniło zbiorowe samobójstwo, gdy przepowiednie guru o końcu świata nie sprawdziły się.




Kościół Jezusa Chrystusa świętych Dni Ostatnich.
Mormoni to sekta założona przez J. Smitha, który twierdził, że w 1820 roku miał objawienie, w wyniku którego powstała Księga Mormona. Stała się ona podstawą doktryny sekty. Sam Smith był oskarżony o liczne przestępstwa, w tym morderstwo. W 1844 roku został zamordowany w więzieniu. Wcześniej, na rok 1890 zapowiedział koniec świata. Jego następcą został B. Young, który specjalnemu oddziałowi swoich adeptów rozkazał zabić stu dwudziestu ludzi. Young twierdził, że Adam był Bogiem, że Eden znajduje się w Missouri, ponadto że tego, kto zawrze związek małżeński z osobą czarnej rasy, należy zabić. Teorie głoszone przez sektę nie mają nic wspólnego z chrześcijaństwem, choć jej członkowie mówią co innego. Głoszą przy tym, że diabeł jest bratem Jezusa, a ludzie są bogami, którzy dawno temu zstąpili na ziemię. Mormoni przez lata praktykowali wielożeństwo. Sądzi się, że mimo zakazu 25 tysięcy mormonów w USA ma więcej niż jedną żonę. Kościół Mormonów jest jedną z najbogatszych sekt na świecie. Do niej należą przedsiębiorstwa, kopalnie, sieci hoteli, wydawnictwa. Mają także znaczny wpływ na politykę. Od zakończenia II wojny światowej prawie we wszystkich rządach USA mieli swoich ministrów.  Adepci sekty przez dwa lata mają obowiązek nauczania doktryny. Ponieważ w sekcie dużą rolę przykłada się do nauki języków obcych, amerykańscy misjonarze wysyłani do każdego zakątka ziemi posiadają łatwość nawiązywania kontaktów. W Polsce werbują na ulicach. Są elegancko ubrani, mówią po polsku z wyraźnym akcentem amerykańskim i proponują przechodniom rozmowę o Bogu. Dzięki potężnemu majątkowi dysponują znacznym zapleczem i środkami.

Bahaici.
Jest to sekta głosząca jedność wszystkich religii. Zapoczątkował ją w 1844 roku M. A. Muhamad. Ogłosił się posłańcem Boga, który przychodzi po Abrahamie, Mojżeszu, Krisznie, Buddzie, Zaratustrze, Chrystusie i Mahomecie. Bahaici mówią, że wszystkie religie powinny przyjąć objawienie syna Muhamada Abdu’l-Baha głoszącego syntezę wszystkich doktryn religijnych. Na całym świecie jest około 4 milionów bahaitów. Ruch rozwija się także w Polsce.









Ruch Realiański.
Ta sekta została założona przez C. Vorihlona we Francji w połowie lat 70. Twierdził on, że spotyka się z istotami pozaziemskimi, bywa na ich statkach kosmicznych i był na ich planecie. Vorihlon przyjął imię Rael i założył Ruch dla Przyjęcia Istot Pozaziemskich, który później przekształcił w Ruch Raeliański. Rael twierdzi, że to kosmici stworzyli człowieka w ośrodku badawczym Eden, że kosmita imieniem Szatan spowodował jego zalanie wodą i tylko dzięki UFO uratował się Noe. Jezus – jak twierdzi – jest posłańcem kosmitów. Prócz tych rewelacji sekta głosi całkowity hedonizm, kult przyjemności, pochwałę eutanazji, pozwala na perwersje seksualne, itp. Raelianie nie są jedyną sektą wykorzystującą motyw UFO i kosmitów do tworzenia fantastycznych doktryn parareligijnych. Sekty tego typu głoszą zazwyczaj katastrofizm, zagładę ludzkości w wojnie nuklearnej, od której uchronić mogą ludzkość jedynie kosmici (tylko wybranych – członków sekty). Kult UFO mimo całej absurdalności jest coraz bardziej popularny na świecie. Także w Polsce działają „ufosekty”, m.in. Ruch Raeliański. Niedawno wiele kontrowersji wzbudziły działania i wydarzenia związane z sektą Antrovis.

Medytacja Transcendentalna.
Jest to technika medytacyjna i nazwa sekty wymyślone przez Guru Maharishiego, który w latach 70. dzięki pomocy Beatlesów stworzył duży ośrodek medytacyjny i stal się popularny. Medytacja Transcendentalna ma charakter religijny, nie zaś naukowy jak chcieliby jej zwolennicy. Nie można jej pogodzić z wyznawaniem wiary katolickiej. W czasie sesji adepci np.: oddają cześć guru, poprzez medytację chcą osiągnąć poziom „świadomości Boga” itp. W Niemczech uznano, że Medytacja Transcendentalna może wyrządzać szkody psychiczne, w podobnym tonie wypowiedział się Parlament Europejski. Kursy Medytacji Transcendentalnej od kilku lat są organizowane także w naszym kraju.






źródła: http://niewiarygodne.pl/ http://www.pwp.mkw.pl/ http://www.dziecionline.pl/

niedziela, 20 lipca 2014

Poznajcie Elę...

W roku 1560 urodziła się kobieta okrzyknięta przez potomnych krwawym potworem i podejrzewana o wampiryzm. Jej postać stała się inspiracją dla pisarzy, scenarzystów filmowych, muzyków, a nawet twórców gier komputerowych. O kim mowa? O siostrzenicy naszego zacnego króla, Elżbiecie Batory (Báthory Erzsébet, die Blutgräfin, Krwawa Hrabina z Čachtic, wampir z Siedmiogrodu... to tylko niektóre z przydomków Elżbiety). Gdy przyjeżdżała do Wiednia, pod drzwiami jej pałacu przy Weihburgstrasse płoszyły się konie. Przechodnie słyszeli z wnętrza budynku przerażające krzyki mordowanych młodych kobiet, a bracia franciszkanie, których klasztor sąsiadował z domem hrabiny, rzucali w jego ściany skorupami doniczek, by odpędzić szatana.

Myślę, że idealnym wprowadzeniem byłby utwór Slayer'a, "Beauty through order"
https://www.youtube.com/watch?v=ObXKwguChng


Ale od początku...
Szlachecka rodzina Batory wywodziła się od klanu Huna Gutkelda, którego władza szeroko obejmowała obszary wschodnio-centralnej Europy (dzisiejsze tereny Polski, Węgier, Słowacji i Rumunii) i który był stosunkowo sławny w pierwszej połowie trzynastego wieku. Porzucając swoje plemienne korzenie, jako nazwisko przybrali nazwę jednej ze swych posiadłości (Bator oznacza „mężny”). Ich siła rosła aż do połowy szesnastego wieku, kiedy to osiągnęła szczyt, później podupadła i kompletnie zanikła w roku 1658. Potężni królowie, książęta, członkowie władzy sądowniczej, jak również urzędnicy kościelni i świeccy byli wśród Batorych. Elżbieta szczyciła się tym, że jej wujem jest król Polski,  Stefan Batory, którego ogromnie kochała i podziwiała.
 Ród Batorych wydał wielu słynnych wodzów i władców, ale też ze względu na kojarzenie małżeństw w bliskim pokrewieństwie, zdarzały się przypadki chorób psychicznych i kalectw. Jeden z wujów Elżbiety był wyznawcą Szatana, a inni członkowie rodziny Batorych byli chorzy umysłowo albo zboczeni. Historycy  podejrzewają, że Stefan Batory cierpiał na epilepsję. W rodzinie nie brakowało też ludzi o bardzo gwałtownym charakterze i okrutników. Nikt jednak nie zapisał się w historii tak krwawo, jak Elżbieta, seryjna morderczyni, mająca na koncie kilkadziesiąt zbrodni.
Elżbieta była sprawnym fizycznie i aktywnym dzieckiem, co nie było często spotykane u dzieci w szlacheckich rodzinach. Wychowywana zarówno jako członek rodziny królewskiej i młoda pokojówka była bardzo piękna. Delikatne rysy twarzy, smukłe ciało, wysoka jak na swój wiek, nie współgrały jednak z jej osobowością. Uważała, że jej najlepszą cechą była wspaniała kremowa cera, o czym często mówiła. Mimo że inni nie byli tak zachwyceni jej raczej zwyczajną cerą, często ją chwalili, bo komplementy mogły przynieść im korzyści, jako że Elżbieta nie lubiła być niezauważana oraz była mściwa. Na dworze swojej przyszłej teściowej, hrabiny Urszuli Nadasdy, Elżbieta w wieku 14 lat urodziła nieślubne dziecko, którego ojcem był najprawdopodobniej chłopiec z pobliskiej wsi. Elżbieta była zaręczona z 21 letnim wówczas hrabim Ferenczem Nadasdy. Ich ślub odbył się 8 maja 1575 roku, kiedy hrabina skończyła 15 lat; niespotykanym na owe czasy był fakt, że małżonek przyjął nazwisko swojej żony. Od tej pory zamieszkała wraz z teściową w zamku Csejthe w Nyitri położononym w Karpatach, na dzisiejszym obszarze centralnej Rumunii, znanym wtedy jako Transylwania. W pobliżu nie było żadnego większego miasta, zamek był otoczony jedynie wioskami prostych chłopów i rolników uprawiających pobliskie pola. Frencz Nadasdy rzadko bywał w domu– wolał pola bitewne od życia rodzinnego i dzięki swoim poczynaniom zyskał przydomek Czarnego Bohatera Węgier. Najczęściej walczył przeciwko Turkom. W 1585 roku Elizabeth urodziła pierwszą z trzech córek, Annę. Podczas gdy mąż hrabiny przez całe 25 lat małżeństwa ganiał za wrogami, Elżbieta często była skazana na samotność i nudę. Dla zabicia czasu godzinami siedziała przed lustrem i podziwiała swoją urodę albo sprowadzała sobie młodych mężczyzn do zamku. Odwiedzała również swoją ciotkę, hrabinę Klarę Batory, słynącą z homoseksualnych upodobań. Niejednokrotnie brała udział w kobiecych orgiach. Właśnie wtedy poznała swoje prawdziwe upodobania- zadawanie bólu pięknym, młodym dziewczętom. Podczas nieobecności hrabiego, służący Batory- Thoroko, zainteresował hrabinę ciemnymi mocami. Nauczał ją Czarnej Magii, umacniając tym samym jej sadystyczne skłonności. Gdy hrabina zaczęła się pokazywać u boku ubierającego się na czarno człowieka o bladej cerze, czarnych oczach oraz nienaturalnie ostrych zębach, wierzący w wampiry wieśniacy zaczęli się niepokoić. Gdy hrabina powracała od nieznajomego kilku poddanych twierdziło, ze na ustach Elżbiety widoczne były ślady krwi. Hrabina zafascynowała się swym służącym do tego stopnia, ze wraz z nim postanowiła uciec z zamku. Jednak po pewnym czasie wróciła i uzyskała przebaczenie męża. Zainteresowania okultyzmem, Czarną Magią i czarami pogłębiała czarownica Dorothea Szentes, zwana również Dorką. Później stała się ona pomocną dłonią hrabiny, podsycając w niej sadystyczne tendencje do zadawania bólu ludziom. W podziemiach zamku zaczęły torturować służące. Pomocnikami w wykonywaniu makabrycznych kar była jej stara opiekunka i pielęgniarka Iloona Joo, pokojówka Anna Darvula (która była również kochanką Elżbiety), służący karzeł Johannes Ujavary Ficzko, który wkrótce stał się głównym nadzorcą tortur. Hrabina zawsze znajdowała powody dla karania i torturowania służących dziewczyn. Kiedy ich zabrakło, dziewczyny były chwytane w pobliżu zamku i prowadzone do podziemnego lochu, zwanego Komnatą Tortur Jaśnie Pani. Były tam poddawane najokrutniejszym torturom, jakie można było wynaleźć. Pod pretekstem karania służących za drobne przewinienia, Batory używała rozpalonego żelaza, roztopionego wosku oraz różnego rodzaju noży by przelewać ich krew. Ofiary musiały stać przed nią nagie zwrócone twarzą w jej stronę, ponieważ hrabina chciała oglądać twarze ofiar podczas ich biczowania, uwielbiała patrzeć w powykrzywiane bólem i cierpieniem oblicza. Kolejnym ulubionym rodzajem tortur było wbijanie pinezek we wrażliwe punkty ciała, na przykład pod paznokcie. Jej żądza krwi ciągle rosła. Wkrótce zaczęła atakować związane ofiary swoimi zębami odgryzając im kawałki ciała z szyj, ramion i policzków. Do tortur zaczęła używać brzytew, pochodni, oraz wykonanych przez męża szczypiec do torturowania jeńców, z których ciężko było wyciągnąć informacje. Były zrobione z utwardzanego srebra, przymocowane na końcu grubego bata i kiedy uderzało się nim ofiarę, wyrywały z niej kawałki ciała. Nawet tak okrutny człowiek jak Frencz Nasady był zdegustowany tym widokiem i zostawił przyrząd w zamku, z czego chętnie skorzystała jego żona. Elizabeth Batory była kobietą niespotykanej urody. Jej kruczoczarne włosy kontrastowały z jej mlecznobiałą cerą. Oczy miała koloru bursztynu a jej figura była podobno niespotykanie zmysłowa. Próżność hrabiny i samouwielbienie doprowadzały ją do coraz to nowych zboczeń. W roku 1598 urodził się jedyny syn hrabiny, Paul. Miał trzy starsze siostry: Annę, Urszulę i Katherinę. Ilona Joo była opiekunką wszystkich dzieci.W roku 1604 (według niektórych źródeł w 1602 roku) hrabia Frencz Nadasdy zmarł w Bukareszcie na skutek ran kutych zadanych mu przez prostytutkę, której nie zapłacił. Elżbieta była teraz w prostej linii do objęcia polskiego tronu po królu Stefanie Batorym. Hrabina wygnała znienawidzoną teściową z zamku. Krótko przed śmiercią męża stało się coś, co odmieniło jej życie. Zbliżała się do czterdziestki, a to odcisnęło piętno na jej wyglądzie. Chciała ukryć zmarszczki dzięki kosmetykom, ale fakt, że się starzeje i jej uroda przemija był niepodważalny. Pewnego dnia, pokojówka czesząca hrabinę przez przypadek wyrwała jej parę włosów lub za mocno je pociągnęła. Elżbieta zdenerwowała się do tego stopnia, że z całej siły uderzyła ją w twarz. Krew ze złamanego nosa pokojówki ubrudziła według różnych źródeł twarz lub dłoń hrabiny. Po zmyciu krwi spostrzegła, że niby skóra w tym miejscu stała się jędrna i świeża jak skóra młodej pokojówki. Niezwłocznie skonsultowała się z alchemikami chcąc poznać ich opinię na ten temat. Oczywiście nie mogli zaprzeczyć i wiele lat później również twierdzili, że krew młodych dziewic tak działa na skórę starszych (a zwłaszcza bogatych i hojnych) członków rodzin szlacheckich. Z takimi dowodami Batory była przekonana, że dokonała wspaniałego odkrycia, znalazła metodę na przywrócenie i zachowanie na zawsze swojej młodości. Zawołała Dorkę i Johannesa Ujvary i kazała im rozebrać dziewczynę, a następnie potrzymać jej ramiona nad dużą kadzią– wtedy przecięła jej tętnice. Kiedy pokojówka wykrwawiła się, hrabina weszła do kadzi i wzięła kąpiel w jej krwi. Hrabina sądziła, że krew jest eliksirem życia. Przez kolejne dziesięć lat Elżbieta sprowadzała na dwór mnóstwo pięknych, młodych dziewic, które mordowała by mieć coraz więcej "szlachetnej cieczy". Krew służących była trzymana w beczkach, by Batory mogła wykorzystać ja do kąpieli. Po takiej kuracji podobno odzyskiwała swoją młodość oraz dawny blask. Zdarzało się ze, młode dziewczyny były więzione w klatkach zawieszonych pod sufitem i przebijane ostrymi narzędziami w celu zapewnienia hrabinie krwawego prysznica. Czasami piła nawet ich krew, aby nabrać czegoś w rodzaju wewnętrznego piękna. Jednakże niedługo hrabina zauważyła, że krew zwykłych wieśniaczek daje słaby efekt w poprawie wyglądu jej cery; potrzebna była lepsza krew. Batory zaczęła więc zapraszać na swój dwór również piękne szlachcianki z uboższych rodów.  Przed kąpielą każda z ofiar była rozbierana do naga i wieszana do góry nogami na łańcuchach owiniętych w kostkach. Ich gardła były przecinane i krew z całego ciała spływała do kadzi zamieniającej się w basen powoli krzepnącej ciepłej krwi. Na specjalne okazje Elżbieta podobno piła krew dzieci: najpierw ze złotego pucharu, później prosto z ran, dopóki skamlące i skręcające się ciała wiszące na krokwach nie stawały się blade. We wczesnych latach siedemnastowiecznej Transylwanii dobrze sytuowani rodzice chcieli, żeby ich córki znały etykietę i odpowiednie obyczaje, co mogło się przydać w zdobyciu odpowiednich znajomości w przyszłym życiu. Hrabina zauważyła w tym okazję. W roku 1609 założyła akademię z zamku oferując przyjmowanie 25 dziewcząt ze stosownych rodzin w celu właściwego ukończenia ich edukacji. I rzeczywiście– ich edukacja była zakończona. Posłużyły do tych samych celów, co poprzedzające je wieśniaczki. Zdobywanie nowych ciał było tak łatwe, że hrabina stała się nieostrożna w swoich działaniach. W ekstazie rozkazała wyrzucić cztery ciała pozbawione krwi poza mury zamku. Kiedy uświadomiła sobie swoje błędy był już za późno. Wieśniacy zauważyli ciała, zabrali je i zaczęli identyfikować zwłoki. Powód zagadkowych zniknięć setek młodych kobiet został rozwiązany. Pogłoski rozchodziły się bardzo szybko I pewnego dnia dotarły do króla Węgier, Matthiasa II. Kiedy dowiedział się, co dzieje się na zamku Elżbiety Batory nakazał hrabiemu Gyorgy Thurzo przprowadzić najazd na zamek Csejthe. Dokonany został nocą 30 grudnia 1610 roku. Kiedy żołnierze dostali się do środka, ich oczom ukazał się przerażający widok. W jednej z komnat odnaleziono pozbawione krwi ciało kobiety, w innej znaleziono żyjącą jeszcze dziewczynę z podziurawionym ciałem. W lochach znaleziono parę uwięzionych w klatkach kobiet i kilka noszących ślady tortur. Po dłuższych poszukiwaniach wokół zamku znaleziono około 50 zwłok. W 1611 roku hrabinie wytoczono proces, nie została jednak aresztowana, ponieważ nie pozwalało na to jej arystokratyczne pochodzenie, zastosowano coś w rodzaju aresztu domowego– nie mogła opuszczać swojego zamku na czas prowadzenia śledztwa. Podczas dochodzenia w komnacie Elżbiety znaleziono rejestr z nazwiskami około 650 ofiar. Zastanawiający jest fakt, że nikt nie przywiązywał większej uwagi do tajemniczych zniknięć wieśniaczek, dopiero, kiedy hrabina wzięła się za szlachcianki zaczęto coś podejrzewać. Ostatecznie udowodniono jej, że wraz ze swoimi pomocnikami zamordowała ok. 600 kobiet; Batory nigdy nie miała z tego powodu wyrzutów sumienia i ich nie żałowała. Status Elżbiety nie pozwalał na skazanie jej, za to towarzyszące jej osoby przy torturach zostały ścięte, oprócz Dorki i Iloony Joo, którym najpierw wyrwano palce u dłoni a następnie spalono żywcem. Jednak w końcu ją ukarano. Król Węgier nakazał uwięzić hrabinę w jej własnym zamku, zamurowując okna i drzwi. Zostawiono jedynie mały otwór w oknie wieży, przez który podawano jedzenie. Krwawa Dama zmarła w samotności swego zamczyska 14 lub 21 sierpnia 1614 roku.

Tortury stosowane przez Krwawą Hrabinę:
-bicie służących ciężką pałką,
-wbijanie pinezek w różne części ciała (np. pod paznokcie),
-kazała służącym rozbierać się i pełnić swoje obowiązki na widoku przed mężczyznami,
-zmuszanie służących do poszczenia bez jedzenia i picia przez jakiś okres czasu,
-polewanie zimną wodą rozebranych dziewczyn, które stały na dziedzińcu na mrozie, dopóki nie zamarzły na śmierć,
-zanurzanie w lodowatej rzece zimą,
-zmuszanie do trzymania rozgrzanych do czerwoności kluczy i monet,
-smarowanie rozebranych dziewczyn miodem i zmuszanie ich do stania na otwartej przestrzeni przez dobę i znosić ukąszenia owadów,
-wkładanie papieru między palce u nóg i podpalanie go,
-wkładanie palców do ust i ciągnięcie dopóki się nie rozerwały,
-podpalanie włosów łonowych,
-przykładanie do twarzy służących gorącego żelazka, jeżeli niewłaściwie wyprasowały jej kołnierz,
-przypalanie rozgrzanymi mieczami i szczypcami,
-polewanie służących wrzącą wodą,
-szczypanie i rozdzieranie ciał służących,
-obcinanie palców nożycami,
-wycinanie kawałków ciała i zmuszanie do ich zjedzenia,



Oprócz wyżej wymienionych tortur, hrabina używała Żelaznej Dziewicy oraz Klatki w kształcie kuli. Była ona za niska żeby w niej stać i za wąska żeby usiąść. Była zawieszona na wielokrążku i miała dziesiątki kolców sterczących do środka. Klatka była kołysana w przód i w tył, przez co dziewczyna zamknięta w środku była rozdzierana między kolcami na kawałki.

I na koniec...
Jak wspomniałam na początku, hrabina jest często wykorzystywana w popkulturze. Jakiś czas temu oglądałam film, przedstawiający życie Elżbiety Batory. "The Countess" wspominam jako dobry film (chociaż nie przepadam za filmami historycznymi). Poniżej zamieszczam link do zwiastunu













środa, 19 lutego 2014

A może kotek na obiad?!

NIE! POST NIE BĘDZIE O SATANISTACH ANI O MROCZNYCH RYTUAŁACH!

Dobra, po tym oświadczeniu chyba spokojnie mogę zacząć. 
Sama myśl o tym, że w kulturze Dalekiego Wschodu jedzenie mięsa psów, kotów czy owadów jest czymś normalnym, dla wielu Europejczyków wciąż jest czymś, od czego włos jeży się na głowie (oczywiście nie tylko od tego... przypomnę słynną zupę z małpy). Okazuje się jednak, że nasi przodkowie nierzadko zajadali się kociakami. Oficjalnie kot, jako stworzenie domowe, już w średniowieczu był zaliczany do zwierząt, których się nie jada. Autor XIV-wiecznego Mannuel de conversation, swoistego poradnika życia społecznego i domowego powstałego w Brugii, umieścił koty na liście zakazanych pokarmów, obok małp, lisów, osłów, psów, wilków i… słoni. Według różnych źródeł zdarzały się tylko dwa wyjątki: koty zjadali zdesperowani, głodujący ludzie oraz barbarzyńcy
Tym drugim trudno było zarzucić gorsze występki niż picie ludzkiej krwi i… no właśnie, zjadanie kotów. Biskup Otton z Fryzyngi przytoczył w XII wieku zarzuty, jakie kierowano pod adresem Węgrów, kiedy ci przybyli do Europy:
W tym okresie opowiadano, że ten lud był tak okrutny i tak dziki, że żywił się surowym mięsem i pił ludzką krew. Temu, komu wydaje się to nie do pomyślenia, przypomnę, że Pieczyngowie i Połowcy jeszcze dziś jedzą surowe mięso (…) koni i kotów.
Koty pojawiają się także w relacji z oblężenia Ankony w 1173 roku. Zbulwersowany kronikarz zanotował:
Ci, którzy pozostali w mieście, cierpieli niewysłowiony głód… Zabijali konie, zwierzęta pociągowe i osły i jedli łapczywie ich nieczyste mięso, głód bowiem czynił znośnym każdy pokarm… A niektórzy w tym czasie, o czym nie słyszał nikt od początku świata i nie usłyszy przed upływem wieków, jedli psy, koty i myszy…

Jak widzicie, w tamtych czasach, wśród panujących tradycji i obyczajów zjedzenie kota było największym ze wszystkich występków. Takie same wnioski wciągniemy z opisów oblężenia włoskiej cytadeli w Rantra czy otoczenia węgierskich wojsk przez Normandczyka Roberta Guiscarda. Hildegarda z Bingen jeszcze głośniej biła na alarm, przekonując, że– jak powtórzyła za nią Laurence Bobis, autorka książki „Kot. Historia i legendy”– jedzenie mięsa kota sprawia, że ciało ogarnia szaleństwo i zaczyna ono cuchnąć.

Jednak jest jeszcze druga strona medalu. Zdaje się, że przynajmniej od schyłku średniowiecza rzeczywistość wyglądała zgoła inaczej, a koty w niektórych regionach Europy zyskały sobie status wyszukanego smakołyku. Lekarz Joachim Strupp w poradniku żywieniowym sporządzonym w 1582 roku na wypadek klęski głodu (pod tytułem: Ostatnia deska ratunku (…) czyli Nowa spiżarnia i piwnica– o jakiej wcześniej nie mówiono– na wypadek klęski głodu, słabych zbiorów i wojny) przypominał, że Hiszpanie i Włosi raczyli się tłustymi kotami, a nawet zachęcali niemieckich kolegów do podobnego postępowania. Także Konrad Gesner około 1550 roku zauważył, że mięso kota uważano za bliskie smakiem króliczemu i używano go w kuchni w różnych częściach Europy, a szczególnie w Hiszpanii.

Oczywiście te dwie relacje mają ograniczoną wiarygodność, bo autorzy pisali w nich o obyczajach obcych sobie, zagranicznych kultur. Ale także włoski, XVI-wieczny przyrodnik Usilles Aldrovandi zapisał w książce De quadrupedibus, że mięso kota jest wysoko cenione, a jada się je po uprzednim upieczeniu lub ugotowaniu.Wielu rzeczywiście uważa mięso z kota za bardzo wyszukane danie, chociaż jego mózgowi zarzuca się, że jest trucizną… Mięso kota jest bardzo zbliżone w smaku do króliczego. Również hiszpański arcybiskup Toledo zapewniał, że mięso kota jest soczyste, lekkostrawne i wprawia człowieka w dobry nastrój. Nawet w ponoć nielubującej się w kotach Francji pewien XVI-wieczny lekarz przyznał, że nie brakuje ludzi zajadających się ze smakiem tymi zwierzętami. Powszechność spożywania kotów potwierdziły badania na francuskich śmietniskach (od IX wieku trafiają się tam szkielety kotów z charakterystycznymi śladami nacięć), a długotrwałość tego obyczaju… XIX wieczny folklor! Jeszcze w tej jakże bliskiej nam epoce kotami mieli się zajadać po kryjomu wenecjanie, nazywając je… „królikami dachowymi”.

Na koniec, z myślą o amatorach historycznych kulinariów, przepis na potrawkę z kota, według Ulissesa Aldrovandiego:
Wybrać tłustego kota, poderżnąć mu gardło, a następnie odciąć głowę i wyrzucić ją, ponieważ nie nadaje się do jedzenia (…). Starannie zdjąć skórę, rozciąć go i dokładnie oczyścić, a potem zawinąć go w czystą lnianą ścierkę i zakopać w ziemi, gdzie zostanie przez jeden dzień i jedną noc, później wyjąć go i zacząć piec na rożnie (…) a gdy zaczyna się piec, nasmarować go dobrym czosnkiem i olejem, a po skończeniu smarowania, wysmagać laseczką, a gdy jest dobrze upieczony, rozciąć, jakby to był królik lub koźlę, położyć go na dużym półmisku, wziąć czosnek i olej, które się oddzieliły, połączyć z dobrym, jasnym bulionem i polać kota; teraz można go zjeść, bo jest to bardzo dobra potrawa.


źródła: http://ciekawostkihistoryczne.pl/

niedziela, 19 stycznia 2014

Najbardziej szaleni władcy

Każde państwo potrzebuje silnego, mądrego i co najważniejsze- reprezentatywnego władcy, który zapisze się na kartach historii tak dobrze, że jeszcze nasze praprawnuki będą miały z kogo być dumne.
Gorzej, gdy miłościwie panujący okazuje się niestabilnym umysłowo, ekscentrycznym dziwakiem, psychopatycznym dewiantem lub niegodnym swego urzędu pijakiem. O takich władcach najlepiej zapomnieć. Dlatego właśnie dziś Wam o nich przypomnę.

Karol VI Szalony
Ten rządzący Francją na przełomie XIV i XV wieku władca mógł pochwalić się dwoma rzeczami- wyjątkową płodnością (jego wysokość dorobił się 12 potomków) oraz przydomkiem "Szalony", na który to Karol VI zdecydowanie zasłużył. Choroba psychiczna, niczym grom z jasnego nieba, spadła na króla w chwili gdy ten odbywał podróż do Orleanu. Znienacka Karol wpadł w szał i wymachując mieczem zaatakował swoja świtę. Udało mu się nawet zabić jednego z rycerzy, zanim reszta królewskiej ekipy zdołała zapanować nad oszalałym monarchą. 
Dalej było już tylko gorzej. Królowi trzeba było co chwile przypominać kim jest i jak się nazywa, bo biedak cierpiał na kłopoty z pamięcią. Pewnego razu strzelił focha i odmówił mycia się oraz zmieniania odzieży. Przez wiele miesięcy nikt nie był w stanie nakłonić go do jednego chociaż odstępstwa od tego postanowienia. Niekiedy też odklejała mu się klepka i władca wrzeszcząc biegał po korytarzach swej rezydencji. Dla jego własnego dobra pozamykano niektóre drzwi...
Oddawał się nieustannym rozrywkom, które źle wpływają na jego zdrowie. Podobno jedna z zabaw króla skończyła się tragicznie– do historii przeszła ona jako „Bal płomieni”. Igrając z ogniem, nieostrożni młodzieńcy podpalają się, po czym płoną niczym żywe pochodnie. Jednak najciekawszym odjazdem Karola VI był dzień, w którym król stwierdził, ze jego ciało wykonane jest z delikatnego szkła. W związku z tą kłopotliwą przypadłością, władca nosił mięciutkie, wyściełane poduszeczkami ubranie i zabraniał komukolwiek dotykania swej szklanej osoby. Uważał, że nieostrożny ruch może przyczynić się do jego śmierci. W wolnych chwilach aranżował swój własny pogrzeb, organizując liczne próby i dokładnie planując całe wydarzenie. Choroba Karola VI nie opuściła go aż do śmierci.
                                                                                 

Sułtan Ibrahim I
To jeden z najbardziej znanych przedstawicieli dynastii Ottomanów. Historia pamięta go jako władcę, który niemalże doprowadził Imperium do upadku. Ibrahim cierpiał na głęboką depresję i nerwicę. Nie lubił się też dzielić- gdy usłyszał plotkę, że jego kochanki zostały "naruszone" przez innego mężczyznę, kazał utopić wszystkie 280 mieszkanek swego haremu w morzu . Sułtan, mimo że wykazywał się też wyjątkowym, bezdusznym okrucieństwem, miał jednak potrzeby serca i zapragnął znaleźć żonę, którą mógłby obdarzyć najgłębszym z uczuć... 
Warunek był jeden- wybranka władcy musiała być najbardziej otyłą kobietą, jaka po ziemi chodziła. Znaleziono taką kandydatkę gdzieś w Armenii i z wielkim wysiłkiem przywleczono sułtanowi pod nos. Ibrahim I był zachwycony i nazwał ją Sheker Pare, czyli "cukiereczkiem".





Cesarz Zhengde 
Przenosimy się do Chin z okresu rządów dynastii Ming. Zhengde był z całą pewnością czarną owcą i prawdziwą zakałą całego monarszego rodu. Wstąpił na tron jako czternastolatek i dość szybko zachłysnął się wszystkimi dobrodziejstwami płynącymi z posiadania władzy. Zhengde nie tylko podejmował idiotyczne i nieprzemyślane decyzje, ale i głównie skupił się na zaspokajaniu własnej chuci, niźli na rządzeniu. Pijany do nieprzytomności władca nie tylko notorycznie odwiedzał wszystkie okoliczne burdele, ale i sam tworzył takie.
Imperator miał też i całkiem dziecinne zachcianki. Raz nakazał stworzyć wewnątrz swego pałacu całą handlową dzielnicę miasta, gdzie jego słudzy, żołnierze i eunuchowie, przebrawszy się za ulicznych sprzedawców, odgrywali przypisane im role, podczas gdy Zhengde kroczył pomiędzy straganami udając zwykłego przechodnia... W 1521 roku władca, nawaliwszy się alkoholem srogo, wpadł do kanału i mocno się poobijał. Wkrótce zmarł w wyniku infekcji, które wdały się do jego ciała.



Norton I
A tego pana nie znajdziecie na oficjalnej liście osób rządzących Stanami Zjednoczonymi, bo człek ten był władcą- samozwańcem. Brytyjczyk Abraham Norton przybył do Stanów w 1849 roku z nadzieją szybkiego pomnożenia swego (i tak już niemałego) majątku. Niestety, biznesmenem Norton był lichym i cała kasa, którą posiadał, szybko ulotniła się. Wraz z kurczeniem się fortuny rósł jego ekscentryzm. I tak też w 1859 roku, klepiąc skrajną biedę, ogłosił się on oficjalnym władcą Stanów Zjednoczonych. Mimo że prasa uznała to początkowo za żart, to Norton I znalazł grupę oddanych fanów z San Francisco. Ci uszyli mu piękne szaty i publicznie zwracali się do niego tytułem "wasza wysokość".
Początkowo jego rządzenie polegało na bezustannym wysyłaniu rozkazów i edyktów. Kiedy jednak okazało się, ze jego rozporządzenia są ignorowane, Norton I skupił się na sprawach lokalnych. Zajął się m.in. inspekcją dróg i budynków oraz głoszeniem długich przemów do ludu. Jadał za darmo w najlepszych restauracjach i miał zagwarantowane miejsce w pierwszych rzędach teatrów w San Francisco. Norton I wyprzedził też swą epokę - głosił, że należy stworzyć Ligę Narodów stojącą na straży pokoju oraz że trzeba zbudować most pomiędzy Oakland i San Francisco. Oba plany samozwańczego władcy zostały wprowadzone w życie wiele lat później.
Norton I był, mimo swoich dziwactw,* lubianą i szanowaną głową państwa. Wielkim smutkiem dla obywateli jego ziem była śmierć władcy. Na pogrzebie stawiło się 30 000 osób (orszak wlókł się podobno przez 3 km!).
* Jednym z dziwnych rozporządzeń Nortona I było to dotyczące słowa „Frisco”, będącego skrótem od „San Francisco”. Władca wyjątkowo pogardzał tym wyrazem i zarządził, że każda osoba, z której ust on padnie, ukarana zostanie grzywną 25 dolarów. Norton planował też poślubić królową Wiktorię...

Ludwik II Bawarski
Władcę Bawarii (zwanego czasami "bajkowym królem") cenimy za to, że był pacyfistą, mecenasem sztuki i miłośnikiem pompatycznych brzmień Wagnera (które absolutnie nie kojarzą się nam z pacyfizmem, a raczej z germańskimi hymnami wojennymi). Ludwik II, podobnie jak inni tu opisani władcy, był wyjątkowym dziwakiem. Chcąc zamienić dzień z nocą, kazał namalować na suficie swej sypialni nieboskłon usiany gwiazdami, a w środku nocy wybierał się na wielogodzinne przejażdżki swą karocą. Król ten uważał się za wcielenie jednego z legendarnych rycerzy Okrągłego Stołu. Pod osłoną nocy potrafił przez siedem godzin jeździć swoim koniem w kółko tylko po to, aby zasymulować długą, heroiczną podróż z jednego miasta do drugiego. Czas takich wojaży obliczony był co do minuty. Zafascynowany literaturą i muzyka władca znalazł cel swojego życia– wznoszenie zamków nawiązujących wyglądem do średniowiecznych twierdz. W 1869 roku rozpoczyna się budowa słynnego Neuschwanstein– budowli, która zainspirowała twórców pałacu Disneya. W 1870 roku ruszają prace nad zamkiem Linderhof, a w 1878 w życie wchodzi projekt pałacu Herrenchiemsee. 
Stan kondycji psychicznej Ludwika ulegał systematycznemu pogorszeniu. Zdziwaczały król albo cieszył się niczym dziecko, albo popadał w niepohamowany gniew. W napadach furii kazał chłostać, a nawet ścinać służbę. Kiedy jego stan stabilizował się, przepraszał skrzywdzonych poddanych, próbując wynagrodzić im krzywdy. 
Władca oddawał się dziecięcym zabawom, posiłki jadał często i samotnie - odizolowany od świata wszystkie sprawy załatwiał droga listowną. W czasie przejażdżek po okolicy Ludwik rozmawiał z naturą, odpowiadając na głosy, których nikt inny nie był w stanie usłyszeć. 
Trwoniący na własne zachcianki publiczne fundusze król, stał się ciężarem dla rządu, który postanowił odsunąć go od władzy. Ludwik osadzony został w zamienionym na areszt zamku Berg. 
Pod koniec swych rządów władca odseparował się od świata i większość czasu spędzał w jednej ze swych licznych posiadłościach alpejskich. W czasie spaceru monarchy z lekarzem doszło do tragicznego i tajemniczego wydarzenia. Kiedy mężczyźni długo nie wracali, rozpoczęto poszukiwania. Najgorsze obawy okazały się prawdą. Z pobliskiego jeziora wyłowiono dwa ciała. Oględziny zwłok wykazały na ciele doktora ślady szamotaniny, których brakowało na ciele władcy. Okoliczności śmierci Bajkowego Króla i jego doktora do dziś pozostają niewyjaśnione…


Qin Shi Huang
Ten władca to przede wszystkim cesarz, któremu udało się zjednoczyć walczące przez blisko ćwierć milenium chińskie królestwa. To również pierwszy cesarz rozpoczynający dynastię Qin. Był to człowiek obsesyjnie bojący się śmierci. Miał ku temu powody - nie brakowało wrogów dybiących na jego życie. Sporą część swego żywota Qin Shi Huang spędził poszukując klucza do nieśmiertelności. Korzystał z pomocy wróżbitów, lekarzy i uduchowionych mędrców. 
Cesarz nigdy nie spał w tej samej lokacji dwa razy, a ujawnienie miejsca jego przebywania było uznawane za najgorsze z przestępstw. Władca przemieszczał się pomiędzy swoimi pałacami za pomocą specjalnych przejść podziemnych. Qin Shi Huang bał się, że jego wrogowie mogą przeszkadzać mu nawet po śmierci. Zlecił więc wykonanie wielkiego grobowca, na straży którego stanęło 8000 żołnierzy wykonanych z terakoty (tjja... Terakotowa Armia). W grobowcu umieszczono też miniaturowa makietę Imperium- dzięki temu cesarz z zaświatów mógł rządzić państwem.



Jerzy III Hanowerski
Mówiąc o obłąkanych głowach państw, trudno nie wspomnieć o Jerzym III- władcy Wielkiej Brytanii i Irlandii. Był to najdłużej panujący król na tych ziemiach, ale i jednocześnie człowiek o niespotykanej pamięci - podobno znał z imienia wszystkich swych najbliższych poddanych, niezależnie, od odźwiernych po farmerów. W ostatnich latach życia Jerzy III zaczął mieć problemy ze zdrowiem- wszystko wskazuje na to, że za jego pogarszający się stan psychiczny odpowiadała porfiria - choroba, która prawdopodobnie uaktywniła się w wyniku zatrucia się przez władcę arszenikiem. Arszenik stosowany był w XVIII wieku jako jeden ze składników pudrów stosowanych do upiększania peruk.
I tak też pewnego dnia Jerzy III wymyślił sobie, że odtąd każdą wypowiedź kończyć będzie słowem "paw". Podczas przemówienia do członków parlamentu rzekł: "Moi drodzy lordowie... i pawie." Raz też ubrał się w czarne szaty i poinformował wszystkich, że nosi żałobę po zmarłym królu Jerzym III. Król prowadził też czasem wielogodzinne rozmowy ze znajomymi aniołami. Raz też wdał się w pogawędkę z dębem, uścisnąwszy wcześniej, w powitalnym geście, jego gałąź. Jerzy był przekonany, że ma przed sobą samego króla Prus...
W roku 1819 Jerzy ostatecznie popada w szaleństwo. Przemawiał nieprzerwanie przez 58 godzin! Następnie zapadł w śpiączkę, a wkrótce po tym zmarł– pozbawiony zmysłów wzroku i słuchu, unieruchomiony w łóżku ze względu na to, że nogi również odmówiły mu posłuszeństwa.


Bolesław Śmiały
Polski król przez licznych historyków uznawany jest za jednego z najlepszych polityków z dynastii Piastów. Pomimo talentu strategicznego, Bolesław Śmiały okrył się sławą szalonego monarchy– a to za sprawą temperamentu, który popychał go do czynów gwałtownych i okrutnych. 
W czasie jednej z długotrwałych wypraw wojennych, małżonki rycerzy króla pozostawione same w posiadłościach swoich mężów- zdradzały ich z zarządcami majątków. Sami rycerze za to- nie zważając na rozkazy władcy, opuścili posterunki i natychmiast wrócili do kraju. Na wieść o tym Bolesław kazał zgładzić nieposłusznych poddanych, a niewierne żony pohańbił, zmuszając je do karmienia szczeniąt własną piersią. 
Nie wiadomo, czy to zbyt surowe kary, czy inne różnice światopoglądowe doprowadziły do słynnego konfliktu między monarchą i biskupem Stanisławem. Bolesław rozwścieczony klątwą, którą nałożył na niego duchowny, ukarał biskupa obcięciem członków– rąk i nóg. 
Konsekwencje tego czynu były tragiczne dla polskiego króla. Zbuntowani możnowładcy zmusili go do ucieczki na Węgry. Nie zmieniło to jednak nic w zachowaniu monarchy, który witając się z udzielającym mu schronienia władcą Węgier – nawet nie zsiadł z konia! 
Bolesław Śmiały zmarł w 1081 lub 1082 roku. Niektórzy twierdzą, że został otruty





Aleksander VI 
Nie był on co prawda monarchą, ale jako głowa kościoła katolickiego, stawał na równi, a często nawet wyżej niż niejeden władca świecki. Aleksander VI, a właściwie Rodrigo de Borgia y Borja został papieżem w roku 1492 i pełnił ten urząd aż do śmierci. 
Aleksander przeszedł to historii jako jeden z najgorszych papieży. Niektórzy historycy polemizują z tym poglądem, wskazując na dobre strony jego polityki. Niezależnie od jak ocenia się pontyfikat Aleksandra VI – jego życie jako najwyższego kapłana kościoła katolickiego pozostawiało wiele do życzenia. 
Borgia nadmiernie dbał o osobiste korzyści. Nieślubne dzieci z rozmaitych związków osadzał na wysokich stanowiskach kościelnych, zapewniając im dobrobyt i dostęp do władzy. Sam chętnie oddawał się niemoralnym rozrywkom. Podobno często uczestniczył w publicznych orgiach. Niektórzy twierdzą, że utrzymywał również kazirodcze stosunki z własną córką! 
Najsłynniejszym wybrykiem Aleksandra VI była uczta znana jako 'Bankiet Kasztanów', lub 'Balet Kasztanów'. Brało w niej udział około 50 prostytutek i kurtyzan, które nagie zabawiały tańcem służbę oraz innych obecnych. Następnie z rozkazu papieża na podłodze ustawiono płonące świece, a pośród nich rozrzucono kasztany, które nagie kobiety musiały zbierać – czołgając się między świecznikami. 
Borgia został po śmierci uznany za opętanego przez diabła. Świadczyć o tym miały zmiany, jakie zaszły na jego ciele tuż po śmierci. Podobno jego twarz przybrała dziwny kolor i cała pokryła się sinymi i czarnymi plamami. Nos, usta i język opuchły do tego stopnia, że oblicze Aleksandra VI napełniało wszystkich obecnych na jego pogrzebie obrzydzeniem i przerażeniem. Za mała trumna nie mogła pomieścić papieża, którego ostatecznie zawinięto w stary dywan i na siłę wciśnięto do skrzyni.

Kaligula
Początki panowania nowego cesarza były dla rzymskiego ludu spełnieniem odwiecznych pragnień o dobrym i cnotliwym władcy. Kaligula zniósł przestępstwo o obrazę majestatu, wydał rozkaz wypłacenia wojskowym jednorazowego żołdu oraz ułaskawił wszystkich oskarżonych o zbrodnie polityczne. To mógł być początek nowego - sprawiedliwego Rzymu. 
Okazało się jednak, że były to zaledwie dobre złego początki. Cesarz nieoczekiwanie podupadł na zdrowiu. Przerażeni poddani błagali bogów o oszczędzenie ukochanego władcy, ofiarowując się oddać za niego swoje własne życie. Prośby zostały wysłuchane - Kaligula wrócił do zdrowia. 
Niestety choroba zmieniła go nie do poznania. Jednym z pierwszych rozkazów jakie wydał, był nakaz pozbawienia życia wszystkich, którzy oferowali się ponieść śmierć w jego intencji. Cesarz twierdził, że przyrzeczenie musi zostać spełnione – złamanie obietnicy byłoby obrazą dla bogów. 
Byłoby również obrazą dla niego, ponieważ kolejnym rozporządzeniem władcy było uznanie siebie samego za jednego z bogów. Kaligula wymagał od poddanych kultu równego temu, który lud oddawał Jowiszowi. Podobno cesarz chętnie wcielał się w postacie rozmaitych bóstw – nawet kobiecych, stąd często przyodziewał się w kobiece szaty i damskie peruki. 
Nie był to jednak koniec osobliwości. Władca ograniczył swój czas jedynie do oddawania się licznym przyjemnościom, pomijając całkowicie wypełnianie nałożonych na niego obowiązków. Kiedy senat zaprotestował przeciwko trwonieniu publicznych funduszy na zachcianki cesarza, Kaligula pragnąc ośmieszyć doradców, uczynił swojego ukochanego konia Incitatusa senatorem.
Zamiast prowadzić kampanie zbrojne przeciw armiom wroga, Kaligula staczał pojedynki z wyimaginowanym przeciwnikiem. Ponoć kazał żołnierzom stanąć do walki z Neptunem, rozkazując wojskowym ciskać w fale ogromnymi kamieniami i ciąć wodę orężem. 
Oficerowie gwardii nie mogąc znieść chaosu, który zapanował w Rzymie, postanowili dokonać zamachu na życie władcy. Kaligula zginął 24 stycznia 41 r. z ręki Kasjusza Cherea i Korneliusza Sabinusa.


źródła: joemonster.orgniewiarygodne.pl